Ambasadorka Marin, Lynnee Jacks, opowiada o tym, gdzie i na czym jeździła w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

To była mokra zima na wybrzeżu Oregonu. Każda próba nocnej jazdy w niskich temperaturach była udaremniana przez oblodzenie lub kolejną chorobę, ale musiałam utrzymać nogi w ruchu i być gotowa na wiosnę.
Przeprowadziłem się na wybrzeże Oregonu w październiku, w samą porę, by obserwować obracające się liście i zacząć orientować się w terenie na moim nowym podwórku. W małym miasteczku tuż nad rzeką przy autostradzie 101. Mieszka tu mniej niż 500 osób, a otaczają nas niekończące się akry państwowych i zarządzanych terenów leśnych.

Mój dom znajduje się u podnóża wzgórza, a żeby dostać się gdziekolwiek, najpierw trzeba wejść na górę. Zaczynam stromą wspinaczkę po okolicy za moim domem i po około 20 minutach wjeżdżam na szutrową drogę, zablokowaną dla samochodów, ze znakiem określającym godziny użytkowania i nakazującym zawsze uważać na ciężarówki do wyrębu.

Stała wspinaczka trwa i jest to niezła rozgrzewka na początek dnia. Ale Marin Pine Mountain 2 jest stworzony do takich przygód i zapewnia całkiem przyjemną wspinaczkę. Po kilku powolnych zakrętach docieram na szczyt i zostaję nagrodzony rozległymi widokami na odległe góry - imponujące ściany, które są zupełnie nieoczekiwane i znikąd - trudne do zobaczenia z jakiejkolwiek autostrady. Czuję się, jakbym wjechał do innego świata (przynajmniej z pewnością jest to inny mikroklimat) i na chwilę zapomniałem, jak blisko jest dom.

Na wybrzeżu Oregonu większość tras wygląda właśnie w ten sposób. Odległe sieci dróg leśnych ciągną się w górę i w dół pofałdowanego krajobrazu górskiego, prowadząc od gęstych koron lasów do nagich szczytów górskich. Jest to labirynt dróg, które zostały zbudowane wyłącznie w celu znalezienia najszybszego i najbardziej bezpośredniego sposobu transportu kłód w dół - oznacza to, że każda trasa będzie miała dziesiątki potencjalnych odgałęzień i pętli lub dróg donikąd. Ten labirynt żwiru jest idealnym miejscem na krótką przygodę lub długą wyprawę, o ile jesteś uzbrojony w dobrą mapę.

Pakuję lunch, który jadłem na pniu drzewa i pakuję rower. Często na te drogi zabieram rower gravelowy GestaltXR , ale dziś zdecydowałem się na hardtaila. To jest naprawdę rower, który robi wszystko. Ma klasyczny wygląd, który uwielbiam, a jakość jazdy jest niesamowita - idealna do skakania między szutrowymi drogami a okazjonalnymi singletrackami, które znajduję na wybrzeżu.
Ale co najważniejsze, jest gotowy do bikepackingu z mnóstwem miejsca i opcjami montażu sprzętu. Pracuję nad pełną konfiguracją bikepackingu na przyszłe przejażdżki, ale w takie dni jak ten mogę po prostu szybko przymocować ramę z tyłu, aby schować przekąski i dodatkową warstwę.

Dziś pomyślałem, że fajnie byłoby mieć dodatkową amortyzację i nieco większą oponę, biorąc pod uwagę niedawny deszcz i prawdopodobnie błotniste warunki. Jestem wdzięczny, że podjąłem taką decyzję, ponieważ kilka odrostów, które dziś pokonałem, ustąpiło miejsca grubym, luźnym skałom.
Ale poza kilkoma odcinkami, zjazd jest szybki i płynny.
Nagle te drogi, które zostały zaprojektowane z myślą o użyteczności i funkcjonalności, wydają się być kreatywnie i intuicyjnie zaprojektowane do jazdy, która daje najlepszy kąt każdego rozległego widoku na moje podwórko.
Jadąc, myślę o rzece, która przywita mnie na dole. Wkrótce nagie zbocza gór ustąpią miejsca gęstemu, wilgotnemu lasowi i granicznej tropikalnej rzece, którą podążę z powrotem do głównej autostrady, a potem już tylko siedem7 krótkich mil z powrotem do domu.

Po powrocie czuję się, jakbym spędził wiele dni na odludziu. Przez cały czas, gdy tam byłem, nie widziałem innej osoby ani samochodu - ale widziałem ocean i mój własny dom z najwyższego szczytu w dolinie Nehalem.
To właśnie dla takich przygód żyłem tej zimy, a krótkie przejażdżki trzymają mnie do wiosny. Potencjał do tworzenia długich przejażdżek tymi drogami jest nieograniczony - niezależnie od tego, czy są to bezpośrednie trasy od morza do szczytu góry, czy też długie trasy, które pozostają w głębi lądu i przemierzają wiele przełęczy. Te prywatne drogi są naszym placem zabaw - wystarczy przestrzegać oznakowania i czasu użytkowania, a cała ta dzicz czeka na odkrycie.
