Tom Napper i jego Nicasio+ biorą udział w Tour Aotearoa.
Nigdy wcześniej nawet nie słyszałem o rowerze gravelowym. Nie wiedziałem, jak go naprawić, jeśli się zepsuje. Jak w ogóle spakować rower? A jednak byłem tam, na przylądku Reinga, właśnie miałem przejechać Tour Aotearoa. Miesięczna, 3000-kilometrowa wyprawa bikepackingowa przez całą Nową Zelandię. Podekscytowanie i oczekiwanie nie przypominały niczego, co czułem wcześniej. Dziwny koktajl niecierpliwego oczekiwania na odkrywanie, ale także zastanawiania się, czy dam radę przejechać całą trasę. Co jeśli moje ciało nie podoła? Jak w ogóle zabrać się za bikepacking? Co jeśli nie poznam przyjaciół lub nie znajdę miejsc na nocleg!
Półtora roku wcześniej przyjaciel przedstawił mi TA jako "świetny sposób na zobaczenie Nowej Zelandii". Chciałem odwiedzić ten kraj od prawie dwudziestu lat i jestem frajerem, jeśli chodzi o wyjście poza moją strefę komfortu, więc przy odrobinie planowania i odrobinie praktyki (ćwiczenie olinowania roweru, ledwo trenowałem!) i kupie zachęty wyruszyłem. Nigdy wcześniej nie podróżowałem solo. Najdalszy dystans, jaki przejechałem, to 300 km. Co najgorszego może się stać, prawda?
Aha i zapomniałem wspomnieć. Ponieważ nie robię rzeczy na pół gwizdka, postanowiłem ręcznie naszkicować trzydzieści fotograficznych punktów kontrolnych po drodze.
Pierwszy tydzień był bardziej wymagający psychicznie niż fizycznie. Zalecano, aby wszystko robić powoli, a ponieważ byłem zdenerwowany, zarezerwowałem z wyprzedzeniem pierwszy tydzień zakwaterowania. Miałem plan gry, który zakładał 50-80 km dziennie zamiast średnio 100 km, które musieliśmy osiągnąć. Teoria zakładała, że zanim dotrę na Wyspę Południową, będę już "supermanem". Dało to moim nogom czas na rozpracowanie tego, czego od nich wymagałem, a biorąc pod uwagę mój brak treningu i czasu potrzebnego na wygłupy, nie sądzę, bym był w stanie pokonać 100 km, nawet gdybym próbował. Miałem też mnóstwo czasu na codzienne szkicowanie, co stanowiło mile widzianą przerwę i świetny sposób na właściwe rozpoznanie otoczenia. Jedynym minusem tego celowo powolnego tempa było to, że Tour wypuszczał stu kolarzy dziennie, więc byłem konsekwentnie wyprzedzany przez ludzi o wiele WIELE sprawniejszych ode mnie! Ostatnia rzecz, której potrzebujesz, gdy walczysz na wzgórzach, gotujesz się w słońcu Północnej Wyspy i brakuje ci energii! Trzymaj się planu Tom. Dogonisz ich, gdy twoje nogi zorientują się, co się dzieje.
Potem centrum Wyspy Północnej zaczęło rzucać we mnie wzgórzami. Mój pierwszy "wielki dzień" obejmował 700-metrową wspinaczkę z Mangakino, a następnie kolejne 400 metrów w górę pierwszej połowy Timber Trail. Dałem sobie dużo czasu, a rower nadal działał dobrze, ale nie doceniłem, ile jedzenia i wody wymaga wspinaczka w wysokich temperaturach. Gdy rozpocząłem drugi podjazd, miałem jeszcze 42 km do przejechania i całkowicie skończyły mi się zapasy. Szperałem w plecakach i desperacko zjadłem saszetkę dżemu z mojego lotu do Auckland. Przyjaciel podarował mi dwa małe kawałki czekolady. Nic dziwnego, że to nie wystarczyło, by mnie utrzymać, a wzgórze nigdy się nie zatrzymywało. W końcu się złamałem. Zwinąłem się w kłębek jak jakieś leśne zwierzę i wytrzeszczyłem oczy. Co cię nie zabije, to cię wzmocni, prawda!? Znalazłem świeże źródło tuż za rogiem i zostałem nagrodzony kilkoma słodkimi zjazdami! Nicasio+ absolutnie uwielbia szutrowe szlaki, a co za tym idzie, ja również. Pokonywanie zakrętów przez gigantyczne paprocie drzewiaste. Przesuwanie granic swoich możliwości z kraksami. Błogość
Po dziesięciu dniach nauki jazdy wpadłem w niejasny rytm. Niechętnie zaakceptowałem fakt, że powinienem wstawać o świcie, aby przejechać jak najwięcej godzin. Mój bagaż podróżny był na tyle dopracowany, że nie rozpadał się ani nie wypadał na środku drogi. Ciasta, ciastka, płaskie białe i puszki L&P były niezbędne przy każdej okazji, a zakwaterowanie zostało zarezerwowane z jednodniowym wyprzedzeniem. Patrząc wstecz, wszystkie moje obawy na początku podróży zniknęły. Szkicowanie szło dobrze, a wszędzie, gdzie się udawałem, tworzyłem fantastyczny lodołamacz. W tym tempie mógłbym prawdopodobnie dotrwać do końca!
Jedną z nieoczekiwanych atrakcji był Bridge to Nowhere i trasa Kaiwhakauka. Tegoroczny Tour pochłonął już kilka obrażeń, a cztery osoby zostały zniesione drogą powietrzną z tego krótkiego odcinka. Przerażające historie o długich spadkach, niebezpiecznych mokrych warunkach, a nawet śmierci w poprzednim roku, zszargały nerwy dzień wcześniej. Zrządzenie losu sprawiło, że zapowiadany deszcz pojawił się znacznie wcześniej niż planowano i obudziłem się w ulewie w całym lesie. No cóż. To by było na tyle. Czas na przygodę!
To, co się wydarzyło, było w rzeczywistości dniem zabawnie szkicowych, całkowicie przesadzonych warunków. Ożyłem. Spadające skały i lawiny błotne aktywnie spadały przede mną. W pewnym momencie trasa zrobiła się tak lepka, że koła przestały się obracać. Ogromny zjazd był tak śliski, że równie dobrze mogłem jeździć na łyżwach. Moja równowaga i prędkość doprowadziły mnie na skraj roztrzaskania się. Motyw z Indiany Jonesa przewijał się w mojej głowie przez cały dzień. Po wszystkich wcześniejszych obawach, niesprzyjające warunki okazały się jednym z najlepszych dni wycieczki. Wypłynąłem łodzią odrzutową. Nie helikopterem ratunkowym. Zwycięzca.
Kilka dni później dotarłem do Wellington, zaliczając Wyspę Północną i pokonując 1800 km. Byłem już daleko za półmetkiem, ale wciąż zdawałem sobie sprawę, że muszę przejeżdżać średnio 120 km dziennie, aby dotrzeć do Bluff w mniej niż 30 dni. Uff!
Potem coś magicznego wydarzyło się na nocnym promie w Cieśninie Cooka. Prawie w ogóle nie spałem, ale z jakiegoś powodu od momentu wylądowania na suchym lądzie byłem PEŁEN energii! Czy to się w końcu stało? Czy zgodnie z przewidywaniami byłem Supermanem! Tom 2.0!? Tego popołudnia Wyspa Południowa próbowała przekonać mnie o mojej nowo odkrytej pewności siebie, uderzając mnie silną burzą. Pchając rower na przełęcz Maungatapu przez grad i błyskawice, nie mogłem przestać się zastanawiać, czy zdobycie szczytu było najmądrzejszym posunięciem... Przemoczony i zziębnięty do kości musiałem wyciągnąć szkicownik i zacząć szkicować. Można śmiało powiedzieć, że z trzęsącymi się rękami i szczękającymi zębami, nie był to jeden z moich najlepszych szkiców! Na szczęście nie zostałem porażony prądem i nawet to nie mogło powstrzymać mojej nowo odnalezionej energii. Niezła próba Wyspo Południowa. Jesteś moja!
Przez pozostałe dziesięć dni czułem pogoń. Zamiast włóczyć się po kraju, delektując się ciastami i ciastkami, rozkoszowałem się wstawaniem tak wcześnie, jak to możliwe i ściganiem zachodu słońca. 120km. 130km. 130km ze wzniesieniami. 150km! Przez przełęcz Haast. W górę Crown Range. W pewnym momencie nie czułem nóg przez dwa dni, a mój rower zdawał się pchać mnie pod górę. Do czego, u licha, było zdolne moje ciało! Czy tak właśnie wygląda bycie "bike fit"?
To nie było tylko moje ciało. Nicasio+ śmiał się ze wszystkiego, co na niego rzucałem. Jednego dnia wspinałem się po pozornie niekończącym się asfalcie, chrupiąc przerzutkami i kuląc się za każdym razem w nadziei, że czegoś nie złamię. Następnego dnia entuzjastycznie zrzucałem go w dół skalistego, sękatego singla, a on nawet nie mrugnął. Co za absolutna radość z jazdy. Nawet z bagażem! Znalazłem się na drop barach prawie we wszystkim, co mnie zaskoczyło, ponieważ myślałem, że są one przeznaczone tylko do wyścigów. Odkryłem, że mogę faktycznie podciągnąć się do pedałowania, co dało mi jeszcze więcej mocy. Super!
Chwila, której nigdy nie zapomnę, miała miejsce krótko po Cowboys Paradise na szlaku West Coast Wilderness Trail. Po 23 dniach, zjeżdżając ze świeżo przygotowanych szutrowych nawrotów, uderzył mnie jeden z najpiękniejszych widoków, jakie widziałem w życiu. Wszystko do mnie dotarło. Oto byłem po drugiej stronie planety, całkowicie zdany na siebie, spędzając absolutnie najlepszy czas w życiu i dotarłem tam dzięki własnej determinacji. Nie wspominając o całej masie wsparcia od wspaniałych ludzi.
Wyspa Południowa wciąż zaskakiwała mnie coraz bardziej imponującymi górami, a 29 dnia dotarłem do Bluff, w towarzystwie fantastycznych nowych przyjaciół i przytłaczającego poczucia dumy. Półtora roku nerwów i mówienia "tak" doprowadziło do najbardziej epickiego osiągnięcia w moim życiu. Zapisałem tę podróż 37 rysunkami, popchnąłem moją kondycję do miejsc, o których istnieniu nawet nie wiedziałem i raz po raz podejmowałem nieznane. Jestem o wiele bardziej zaradny niż myślałem i potrafię rozwiązywać problemy jak ninja. Odkryłem nawet na nowo swoją dawną miłość do jazdy po szlakach i nie mogę się doczekać, aby odkryć te lokalne. Wyobraź sobie, jak szybko pojadę bez tego całego bagażu!
Specjalne podziękowania dla Otec Bikes(@otec_bikes), który dostarczył mi Nicasio+, WTB (@wildernesstrailbikes) za kilka Ventures do zjedzenia szutru, entuzjazm i wsparcie społeczności przygodowej SayYesMore(www.sayyesmore.com) i Marin za zbudowanie roweru, który może zrobić prawie wszystko, przewieźć mnie 3000 km i ani razu się nie zepsuć. Legendarne rzeczy.
(Moje media społecznościowe to https://www.facebook.com/tomnapperdesign/ i @tomnapper na insta. Portfolio projektowe www.tomnapperdesign.co.uk)